
Pamiętam, jak, dokładnie pięć lat temu, w grudniowy wieczór, do domu wszedł mój brat. Na plecaku, kurtce, czapce – wszędzie miał poprzyczepiane pomarańczowe wstążeczki i kokardki. Cały był w kolorze ukraińskiej rewolucji. Wrócił właśnie z wyborów, na których był obserwatorem, po drodze zaś wstąpił na słynny Majdan Nezależnosti – centrum pomarańczowej rewolucji, która w tamten dzień – 26 grudnia 2004 roku, odniosła swoje zwycięstwo. Na mnie, 15-letnim gimnazjaliście – opowieści brata o tłumach sprzeciwiających się władzy, protestujących milionach – zrobiły równie wielkie wrażenie jak przywieziona przez niego z Kijowa płyta rockowego zespołu „Тартак”. Już wcześniej doniesienia telewizyjne o rewolucji ukraińskich obywateli pobudzały wyobraźnię kilku tomaszowskich gimnazjalistów. Przekrzykiwaliśmy się, wymieniając informacjami z Kijowa, żartowaliśmy z kolegów ubranych na niebiesko, chwaląc tych, którzy przyszli do szkoły w pomarańczowych strojach. Dla nas, wtedy, rewolucja była walką dobra ze złem, bohaterskim zmaganiem społeczeństwa z tyranią, a prowadzący lud Juszczenko był niemalże mitycznym herosem.
Oczywiście, tak nie było. Rzeczywistość różniła się od romantycznych wyobrażeń młodziaków. Oprócz rewolucyjnych tłumów byli także politycy, interesy, pieniądze. Dziś rewolucja jest oskarżana o to sprzedanie swoich ideałów. Mówi się, że nie zaprowadzono należytych reform, a jedyną zmianą to zastąpienie starych elit nowymi.
Czy naprawdę nic się nie zmieniło? Czy poświęcenie tak wielu ludzi było na nic? Myślę, że dzisiejsza wizja popomarańczowej Ukrainy jest fałszywa. Fakt, że rzeczywistość nie dorównała oczekiwaniom. Ukraina nie podążyła prostą drogą ku świetlanej przyszłości, bo taka istnieje tylko w wyidealizowanych marzeniach młodych ludzi. Jednak myślę, że pozytywne zmiany zostały przesłonione, wskutek niezlikwidowanych problemów. Ważniejsze niż to co zostało po dawnym reżimie, jest to, czego teraz nie ma – wraz z końcem panowania Kuczmy na Ukrainie skończyły się morderstwa polityczne – ostatnią taką próbą było otrucie Wiktora Juszczenki w 2004 r. Nikt już nie myśli o siłowych rozwiązaniach wobec opozycyjnych demonstracji, czy (w większości) o fałszowaniu wyników wyborów. Pojawiła się także wolność słowa – niezbędny element każdej demokracji. Mimo ciągle widocznych wad ukraińskiego systemu – jest on najbardziej demokratyczny w kręgu państw byłego ZSRR (nie licząc Litwy, Łotwy i Estonii, które są zupełnie innym przypadkiem). Porównajmy Ukrainę chociażby z autorytarną Białorusią i Rosją, nie mówiąc już o dyktaturach w stylu Azerbejdżanu czy Kazachstanu. Nawet Gruzji, w której naród w 2003 r. obalił dyktaturę, daleko wciąż do postępów jakie osiągnęła Ukraina.
Problemów ciągle jest wiele. Ale nie zapominajmy ile ich udało się już Ukraińcom zwalczyć. Słuszna jest krytyka wad ukraińskiej demokracji i porażek reform pomarańczowej rewolucji. Ale nie wolno prezentować jej tak jednostronnie jak to robi się w mediach i zapominać ile po 2004 roku udało się zmienić.
P.S.: Pomarańczowa rewolucja zawsze będzie mi się kojarzyć z muzyką. Posłuchajcie kilku przykładów piosenek, które przechowały atmosferę tamtych dni, Majdanu i rewolucji:
http://doreen.wrzuta.pl/audio/8w0z9R3x0vU/okean_elzy_-_wstawaj
http://video.mail.ru/mail/aluf613yeshurun/279/280.html
Pozdrawiam; Поздравляю
Maciek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz